Rzeczywiście, jest trochę kaszany. Ale są i dobre zdjęcia - choć z nocy zdjęć słabych technicznie i "merytorycznie" (ciemne, niewyraźne kadry z bardzo daleka) jest mniej, niż tych złych.
No cóż, ja fociłem lustrzanką cyfrową, a oni kompaktami. Miałem wiec chyba lepszy sprzęt. Kluczowe były w tym obszarze cztery rzeczy: lampa błyskowa o dużej liczbie przewodniej (ale przydawała się tylko podczas pierwszej części imprezy; podczas części drugiej - dłuższej i dziejącej się dalej od publiki - lampa była psu na buty, bo błysk odbijał się od zawiesiny wody w powietrzu), a potem już tylko duża czułość, w miarę jasny obiektyw i solidna matryca+przetwornik obrazu. Moje zdjęcia bez błysku były robione na ISO 1600 (nie mam większego, focę EOSem 400D - tu zaś przydałoby się 3200, żeby mieć trochę krótsze czasy). Wyszła mniej niż połowa - łącznie z 270 zdjęć wywaliłem 155...
Tyle że ja wywalałem zdjęcia (chodzi mi o jakość), które u nich wiszą na stronie
- ostrość, ziarno...
No i jeszcze jeden sekret focenia z ręki na kilkusekundowych czasach - mnie pomogło drzewko
Taka brzóska. Stara, dobra rada starego, dobrego Benno Wundschammera (tak, tak, tego od "Signaala"): jak już musisz focić na koszmarnie długich czasach, to oprzyj aparat o coś stabilnego. Na ten przykład, o drzewo. No to zaanektowałem brzóskę, a potem to już tylko fociłem, fociłem, fociłem...