Tajemnica, ciekawostka czy bujna wyobraźnia...?
: 2009-01-19, 22:10
Pozwolę sobie wkleić fragment posta mojego kolegi, który został umieszczony na innym forum. Podobno tekst ten pochodzi z forum Tropicieli Tajemnic etc. etc...
Zastanawiam, się (zakładając, że poniższy tekst jest fikcją) czy podobne sytuacje, mogły mieć miejsce ? Czy ukazana w nich "tragedia" mogła faktycznie kiedyś się wydarzyć? A może to jednak prawda...
Co wy na to
"W latach 1946-1949 pracowałem w ściśle tajnej firmie WPB - relacjonuje. - Dokonywaliśmy inwentaryzacji budowlanej torpedowni w Babich Dołach i na Zatoce Puckiej. Opisywaliśmy również schrony naziemne i podziemne. W Babich Dołach stacjonowali wówczas Rosjanie. Te osiem lat siedzenia pod ziemią to rzeczywiście bzdura. Oni byli tam tylko trzy lata...
Tego jesiennego dnia 1948 roku razem z Janem Bazendowskim natrafili na kolejny nieznany schron. Mieli go tylko zinwentaryzować. Tymczasem odkryli wielką zagadkę. Z ziemi wystawały rury wentylacyjne. Po pewnej chwili Dawidowski usłyszał jakieś stukanie...
To tak, jakby pod ziemią było życie! - opowiada świadek tamtych wydarzeń. - Nie wydawało mi się - moje przypuszczenia potwierdzili dwaj robotnicy, którzy pomagali w robotach mierniczych. Pobiegłem do dyrektora.
Przerażony zlożyłem mu meldunek. A on na to: "Władek ty chyba sobie jednego walnąłeś!".
Po tygodniu Dawidowski wrócił do bunkra. Coś nie dawalo mu spokoju...Stanął obok rur i nasłuchiwał.
Powtórzyły się stuki
Pojechaliśmy do rosyjskiego dowódcy, którego nazwiska nie pamiętam. Ten komandor wziął swoich ludzi, którzy zaczęli kopać. Trwalo to kilkanaście dni i nocy. Nie ulegalo wątpliwości że na dole jednak jest życie!
Tego widoku pan Władysław nigdy nie zapomni. Nagle rosyjscy żołnierze wyprowaqdzili na zewnątrz człowieka w szczątkach niemieckiego munduru. Twarz miał bielsza od kartki papieru! Oczy przewiązano mu ciemna opaską. Zapytal po niemiecku: "Polacy, czy Rosjanie?" Ktoś odpowiedział, że Polacy. Wtedy jeniec odetchnął z ulgą. Zapytał jeszcze, czy wojna już się skończyła. Następny Niemiec spojrzał w słońce. Upadł na ziemię i zmarł.
Tego pierwszego przewieziono do szpitala. Przed śmiercia zdążył jeszcze opowiedzieć, co działo się pod ziemią.
Rosjanie otoczyli schron. Przez tydzień nikogo nie wpuszczano do srodka. ponoć w podziemiach znaleziono jeszcze 15-17 ciał schron wybudowany był jako magazyn żywnościowy. Na początku pewnie działał jeszcze wewnętrzny agregat i świeciły lampy. Potem pozostały tylko świece. Zapas na lata, podobnie jak żywności i wody.
Po tygodniu udało mi się wejść do środka - wspomina pan dawidowski. - Zobaczyłem plątaninę podziemnych korytarzy. W niszy jednego z nich urządzona była kaplica! Niemcy zostali uwięzieni w bunkrze w ostatnich dniach walk. Jedna z bomb spowodowała zasypanie włazu do bunkra. Niemiec, który przeżył opowiadał podobno, że uwięzieni ludzie urządzili w lochach państwo. prowadzili prywatną wojnę, podzielili się na dwie przeciwne frakcje, walczące na śmierć i życie. Strzelali do siebie w ciemnosciach, rozjaśnianych blaskiem świec. Jeden esesman zwariował - obwołal siebie księdzem. Wybudował ołtarz i kazal się modlić, W jednym z pomieszczeń składano ciała zabitych i zmarłych. Woń rozkładajacych sie ciał była nie do wytrzymania.
Koszmar!
Władysław Dawidowski obiecuje wskazać nam miejsce, gdzie przed prawie 50 laty odnaleziono Niemców. Na tym terenie nadal mieści się jednostka wojsk lotniczych. dzięki życzliwosci kmdr. Jana Statecznego możemy rozpocząć poszukiwania. Towarzyszy nam kmdr. Andrzej Kubiszewski, a nieocenioną pomocą służy dysponujący ogromną wiedzą historyczną i żyłką poszukiwacza dowódca kompanii ochrony, st. chor. Marek Kwiatkowski
W 1945 roku przez 13 dni broniło się tutaj od 30 do 50 tysięcy Niemców - mówi Marek Kwiatkowski. - Między innymi zakończyła tu żywot V Dywizja Pancerna, wsławiona walkami pod dowództwem gen. Rommla w Afryce. Sam naliczyłem tutaj kilkanaście bunkrów. schronów podziemnych, stanowisk ogniowych. Nasz teren, obejmujący 78O ha, należy do pierwszej strefy zagrożenia niewypałami. Prawie nikt nie zapuszcza się poza utarte ścieżki. Ziemia cały czas rodzi zardzewiałą śmierć...
Na brzgu znajdowano nawet broń z czasów wojen szwedzkich. Sam chor. Kwiatkowski widział muszkiet zakończony paszczą smoka, jeden z zawodowych wojskowych znalazł rapier. Z czasów II wojny światowej nasz przewodnik uzbierał bogatą kolekcję - lornetki, maski przeciwgazowe, sztućce i oczywiście broń wszelkiej maści.
Wyruszamy na poszukiwanie bunkra.
Pomaga nam w tym także odręczny szkic sporządzony przez innego świadka tamtych wydarzeń. Tadeusz Kulaga z Wrzeszcza służył przez lata w Babich Dołach. Namalował na kartce gdzie usytuowane jest tajemnicze podziemie. Odszukanie go nie jest sprawa łatwą. Przez prawie pół wieku wiele się zmieniło. Niektóre bunkry używane są do dziś przeż wojsko. Tam nie wejdziemy. Część jest zasypana. Brniemy przez zaspy śnieżne...
Do 1952 roku rządzili tu Rosjanie - mówi Marek Kwiatkowski, - Dysponowali jakimiś planami, byli święcie przekonani, że w którymś z bunkrów ukryta jest Bursztynowa Komnata. Po kolei wysadzali podziemne tunele. Niemcy pozostawili pułapki minowe. W czasie jednej z takich akcji zginęło sześciu żołnierzy radzieckich.
Stajemy nad głębokim jarem - W zboczu widać betonowe wejścia.
To chyba tutaj - mówi z wahaniem Władysław Dawidowski. Jeśli prowadzi tam tunel wysoki na 220 cm, to...
mamy nasz schron
Niestety Marek Kwiatkowski wybija nam z głowy zejście w głąb jaru.
Byłem tam - ostrzega, można wejść tylko w krótki korytarz, reszta została zasypana. Przy wejsciu natrafiłem na pajęczynę linek, potrącenie których groziło wybuchem miny!. Na szczęście nad morzem jest duża wilgotność powietrza, to uratowało mi życie.
Jednak jar znajduje się za daleko od miejsca zaznaczonego na planie Tadeusza Kułagi. Poza tym pułapki minowe pozostawili Niemcy, więc nie pasuje do relacji świadków. Jedziemy w inne miejsce,szeroka droga, obok skarpa.
Jest jeszcze jeden schron który bierze pod uwagę nasz przewodnik. Po tylu latach trudno o stu procentową pewność. Niestety ten schron jest również zasypany, a wejście prowadzi jedynie do niewielkiego pomieszczenia.
Teraz już wiem - stanął przy wejściu Władysław Dawidowski. To murowane. Właśnie z tego otworu wyszli Niemcy. Pamiętam dokładnie.
Niewiarygodne dotąd okazało się prawdziwe. Niemcy którzy przeżyli pod ziemią trzy lata nie są legendą, jak twierdzi wielu. Istnieli naprawdę a świadkowie tamtych wydarzeń żyją do dziś!"
Zastanawiam, się (zakładając, że poniższy tekst jest fikcją) czy podobne sytuacje, mogły mieć miejsce ? Czy ukazana w nich "tragedia" mogła faktycznie kiedyś się wydarzyć? A może to jednak prawda...
Co wy na to
"W latach 1946-1949 pracowałem w ściśle tajnej firmie WPB - relacjonuje. - Dokonywaliśmy inwentaryzacji budowlanej torpedowni w Babich Dołach i na Zatoce Puckiej. Opisywaliśmy również schrony naziemne i podziemne. W Babich Dołach stacjonowali wówczas Rosjanie. Te osiem lat siedzenia pod ziemią to rzeczywiście bzdura. Oni byli tam tylko trzy lata...
Tego jesiennego dnia 1948 roku razem z Janem Bazendowskim natrafili na kolejny nieznany schron. Mieli go tylko zinwentaryzować. Tymczasem odkryli wielką zagadkę. Z ziemi wystawały rury wentylacyjne. Po pewnej chwili Dawidowski usłyszał jakieś stukanie...
To tak, jakby pod ziemią było życie! - opowiada świadek tamtych wydarzeń. - Nie wydawało mi się - moje przypuszczenia potwierdzili dwaj robotnicy, którzy pomagali w robotach mierniczych. Pobiegłem do dyrektora.
Przerażony zlożyłem mu meldunek. A on na to: "Władek ty chyba sobie jednego walnąłeś!".
Po tygodniu Dawidowski wrócił do bunkra. Coś nie dawalo mu spokoju...Stanął obok rur i nasłuchiwał.
Powtórzyły się stuki
Pojechaliśmy do rosyjskiego dowódcy, którego nazwiska nie pamiętam. Ten komandor wziął swoich ludzi, którzy zaczęli kopać. Trwalo to kilkanaście dni i nocy. Nie ulegalo wątpliwości że na dole jednak jest życie!
Tego widoku pan Władysław nigdy nie zapomni. Nagle rosyjscy żołnierze wyprowaqdzili na zewnątrz człowieka w szczątkach niemieckiego munduru. Twarz miał bielsza od kartki papieru! Oczy przewiązano mu ciemna opaską. Zapytal po niemiecku: "Polacy, czy Rosjanie?" Ktoś odpowiedział, że Polacy. Wtedy jeniec odetchnął z ulgą. Zapytał jeszcze, czy wojna już się skończyła. Następny Niemiec spojrzał w słońce. Upadł na ziemię i zmarł.
Tego pierwszego przewieziono do szpitala. Przed śmiercia zdążył jeszcze opowiedzieć, co działo się pod ziemią.
Rosjanie otoczyli schron. Przez tydzień nikogo nie wpuszczano do srodka. ponoć w podziemiach znaleziono jeszcze 15-17 ciał schron wybudowany był jako magazyn żywnościowy. Na początku pewnie działał jeszcze wewnętrzny agregat i świeciły lampy. Potem pozostały tylko świece. Zapas na lata, podobnie jak żywności i wody.
Po tygodniu udało mi się wejść do środka - wspomina pan dawidowski. - Zobaczyłem plątaninę podziemnych korytarzy. W niszy jednego z nich urządzona była kaplica! Niemcy zostali uwięzieni w bunkrze w ostatnich dniach walk. Jedna z bomb spowodowała zasypanie włazu do bunkra. Niemiec, który przeżył opowiadał podobno, że uwięzieni ludzie urządzili w lochach państwo. prowadzili prywatną wojnę, podzielili się na dwie przeciwne frakcje, walczące na śmierć i życie. Strzelali do siebie w ciemnosciach, rozjaśnianych blaskiem świec. Jeden esesman zwariował - obwołal siebie księdzem. Wybudował ołtarz i kazal się modlić, W jednym z pomieszczeń składano ciała zabitych i zmarłych. Woń rozkładajacych sie ciał była nie do wytrzymania.
Koszmar!
Władysław Dawidowski obiecuje wskazać nam miejsce, gdzie przed prawie 50 laty odnaleziono Niemców. Na tym terenie nadal mieści się jednostka wojsk lotniczych. dzięki życzliwosci kmdr. Jana Statecznego możemy rozpocząć poszukiwania. Towarzyszy nam kmdr. Andrzej Kubiszewski, a nieocenioną pomocą służy dysponujący ogromną wiedzą historyczną i żyłką poszukiwacza dowódca kompanii ochrony, st. chor. Marek Kwiatkowski
W 1945 roku przez 13 dni broniło się tutaj od 30 do 50 tysięcy Niemców - mówi Marek Kwiatkowski. - Między innymi zakończyła tu żywot V Dywizja Pancerna, wsławiona walkami pod dowództwem gen. Rommla w Afryce. Sam naliczyłem tutaj kilkanaście bunkrów. schronów podziemnych, stanowisk ogniowych. Nasz teren, obejmujący 78O ha, należy do pierwszej strefy zagrożenia niewypałami. Prawie nikt nie zapuszcza się poza utarte ścieżki. Ziemia cały czas rodzi zardzewiałą śmierć...
Na brzgu znajdowano nawet broń z czasów wojen szwedzkich. Sam chor. Kwiatkowski widział muszkiet zakończony paszczą smoka, jeden z zawodowych wojskowych znalazł rapier. Z czasów II wojny światowej nasz przewodnik uzbierał bogatą kolekcję - lornetki, maski przeciwgazowe, sztućce i oczywiście broń wszelkiej maści.
Wyruszamy na poszukiwanie bunkra.
Pomaga nam w tym także odręczny szkic sporządzony przez innego świadka tamtych wydarzeń. Tadeusz Kulaga z Wrzeszcza służył przez lata w Babich Dołach. Namalował na kartce gdzie usytuowane jest tajemnicze podziemie. Odszukanie go nie jest sprawa łatwą. Przez prawie pół wieku wiele się zmieniło. Niektóre bunkry używane są do dziś przeż wojsko. Tam nie wejdziemy. Część jest zasypana. Brniemy przez zaspy śnieżne...
Do 1952 roku rządzili tu Rosjanie - mówi Marek Kwiatkowski, - Dysponowali jakimiś planami, byli święcie przekonani, że w którymś z bunkrów ukryta jest Bursztynowa Komnata. Po kolei wysadzali podziemne tunele. Niemcy pozostawili pułapki minowe. W czasie jednej z takich akcji zginęło sześciu żołnierzy radzieckich.
Stajemy nad głębokim jarem - W zboczu widać betonowe wejścia.
To chyba tutaj - mówi z wahaniem Władysław Dawidowski. Jeśli prowadzi tam tunel wysoki na 220 cm, to...
mamy nasz schron
Niestety Marek Kwiatkowski wybija nam z głowy zejście w głąb jaru.
Byłem tam - ostrzega, można wejść tylko w krótki korytarz, reszta została zasypana. Przy wejsciu natrafiłem na pajęczynę linek, potrącenie których groziło wybuchem miny!. Na szczęście nad morzem jest duża wilgotność powietrza, to uratowało mi życie.
Jednak jar znajduje się za daleko od miejsca zaznaczonego na planie Tadeusza Kułagi. Poza tym pułapki minowe pozostawili Niemcy, więc nie pasuje do relacji świadków. Jedziemy w inne miejsce,szeroka droga, obok skarpa.
Jest jeszcze jeden schron który bierze pod uwagę nasz przewodnik. Po tylu latach trudno o stu procentową pewność. Niestety ten schron jest również zasypany, a wejście prowadzi jedynie do niewielkiego pomieszczenia.
Teraz już wiem - stanął przy wejściu Władysław Dawidowski. To murowane. Właśnie z tego otworu wyszli Niemcy. Pamiętam dokładnie.
Niewiarygodne dotąd okazało się prawdziwe. Niemcy którzy przeżyli pod ziemią trzy lata nie są legendą, jak twierdzi wielu. Istnieli naprawdę a świadkowie tamtych wydarzeń żyją do dziś!"